sobota, 20 lutego 2016

Zawsze wierny przyjaciel...

Tęsknię…
Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Wisława Szymborska „Kot w pustym mieszkaniu”

Już prawie nie pamiętam jak wyglądał. Sylwetkę, wzrost, ogólne wrażenie i chód jeszcze sobie przypominam, ale szczegóły są nieostre, zamazane. Jego widok jest spowity mgłą… A przecież byliśmy tak blisko, codziennie, był częścią mojego życia. Już nigdy nie będę na niego zła, bo mnie obudził w nocy, bo zrobił bałagan. Gdybym mogła się cofnąć w czasie pewnie więcej bym się z nim bawiła, wykorzystywała każdą chwilę jego życia w stu procentach. Ale czas nieubłaganie płynie dalej i chociaż to trudne, trzeba się w końcu nauczyć, że przemijanie jest częścią naszego życia i nie mamy na nie wpływu.


Może wyda Wam się to błahe, ale piszę o moim piesku. Byliśmy razem całe życie, kupiliśmy go, gdy miałam 2 lata. Razem dorastaliśmy, razem się wychowywaliśmy. Jednak do końca swoich dni miał mnie za dzieciaka, nie słuchał mnie, uznawał swoją wyższość nade mną. Denerwowało mnie to, ale miało też swój urok – była to ostatnia istota, dla której byłam maluchem, którego można lekceważyć, traktować z wyrozumiałością. Nie będę kłamała – były chwile, gdy miałam go serdecznie dość. Mimo tego, był to najukochańszy czworonożny towarzysz życia jakiego znałam.


Umarł w cierpieniu. Powolnie, lecz stopniowo słabł i posuwał się w latach. Jednakże w ciągu ostatnich dwóch miesięcy swojego życia zmienił się nie do poznania. Z dziarskiego pieska w średnim wieku, w smutnego staruszka, dla którego każdy krok był cierpieniem. Diagnoza: rak – narośl w buzi, przerzuty w płucach, a może gdzieś jeszcze. Choroba załatwiła go błyskawicznie.



Brakuje mi go. Teraz już pogodziłam się z jego odejściem, ale wcześniej gdy usłyszałam jakiś szum w domu, byłam pewna, że to on. Ale wiem jedno – jego ostanie dni były przepełnione cierpieniem, teraz jest już pewnie znowu radosnym szczeniaczkiem. Wiem też, że może nie zawsze to rozumiałam, ale kochał mnie bardzo – na swój psi sposób. Mogę śmiało powiedzieć, że każdy pies jest wspaniałym przyjacielem – to członek rodziny, o którego trzeba się troszczyć, ale który odwdzięcza się swoją miłością. 
foto: weheartit.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz