środa, 11 stycznia 2017

Ósme postanowienie - TAKE IT EASY!

Witajcie w Nowym Roku! Wiem, że piszę to z lekkim opóźnieniem, ale jak wiecie ten rok jest dla mnie szczególnie wymagający i niestety nie mogę poświęcić się w takim stopniu tworzeniu tego bloga, jak bym chciała.


Dzisiejszy tekst jest z tym trochę powiązany. Będzie to dla Was przestroga i mam nadzieję, że razem wprowadzimy dobre zmiany w nasze życie!


Rok  zaczął się niezwykle intensywnie. Świadomość, że już za 5 miesięcy stanie się to do czego jestem przygotowywana przez 12 lat edukacji w szkole jest mobilizująca i przerażająca jednocześnie. Do tematu jak zwykle podeszłam ambitnie i…. trochę się na tym przejechałam.

Chociaż inczej wyobrażałam sobie dzisiejszy dzień,
to nie żałuję tego jak go spędziłam!
A kto wie co to za książka? Uwielbiam!


Dzisiaj skończył się w mojej szkole tydzień matur próbnych. Zmierzenie się z nimi było niezbyt miłym doświadczeniem (no może poza angielskim ;)) i faktycznie było dość wyczerpujące. Ponadto w piątek (piątek 13, ale mam nadzieję, że będzie to dla mnie szczęśliwy dzień, chociaż więcej na razie nie zdradzę) czeka mnie inne wyzwanie, do którego  przygotowuję się dłuższy czas. Dzisiaj właśnie wisienką na torcie zwieńczającą matury próbne była matematyka rozszerzona. Nie ukrywam – nie jest to mój ulubiony przedmiot, nasze relacje są trudne i trochę bałam się tego starcia ;) Kiedy weszłam do klasy poczułam się słabo – przed oczami pojawiły się czarne plamki, ale nie miałam ochoty stchórzyć, myślałam, że zaraz wszystko wróci do normy.


Jednak tym razem tak się nie stało – wkrótce dołączył do tego nieznośny ból głowy, ogólne osłabienie i w połowie czasu opuściłam salę (ku zdziwieniu nauczycielki i innych piszących ;). Blada jak ściana wróciłam do domu i od razu poszłam spać. Stopniowo ból zaczął mijać, po trzech godzinach całkowicie przeszedł. I kiedy pół żywa leżałam w łóżku zrozumiałam, że chciałam trochę przekozakować. Chociaż dokładnie nie wiem, co spowodowało moje złe samopoczucie – stres, przemęczenie, czy to efekt zatrucia smogiem – wiem, że na pewno dwa pierwsze czynniki nie pomogły mi dzisiaj. Chociaż okoliczności nie były zbyt miłe, zrozumiałam, że trzeba sobie dać czas na ODPOCZYNEK. „Taaa… łatwo mówić?” – pewnie właśnie to myślicie. Ja też często tego nie rozumiem, ja perfekcjonistka i pracoholiczka, dostałam dziś nauczkę, że jeśli ja nie pozwolę mojemu organizmowi odpocząć, to on w najmniej spodziewanych okolicznościach go zażąda i wymusi!



Dlatego chciałam Was uczulić – postarajcie się wygospodarować trochę czasu na oddech i zatrzymanie się w wyścigu w jakim biegniecie. Przecież chcecie dobiec na metę, a nie przed nią paść ze zmęczenia J  Ja dbanie o odpoczynek i zdrowie psychiczne dopisuję jako moje 8. postanowienie noworoczne! 

środa, 9 listopada 2016

Najgorszy dzień świata

Dzisiejszy dzień był dla mnie więcej niż niefortunny. Podróż, o której od dłuższego czasu marzyłam legła w gruzach. Spóźnienie na jeden samolot, anulowanie kolejnego lotu, problem z innymi pośrednimi środkami transportu…

Nie piszę tego dlatego, bo chcę się Wam wypłakać i pożalić… Po prostu chcę Wam pokazać, że każdy ma czasem gorszy dzień, kiedy wszystko dzieje się nie po Twojej myśli, a wręcz na przekór niej. Ale trzeba zrozumieć, że nie wszystkie rzeczy są zależne od Ciebie. Życie pisze różne scenariusze, nie zawsze się z nimi zgadzamy od razu, ale kto wie – może z biegiem czasu okaże się, że to wcale nie było takie złe…


Więc jeśli dzisiaj też nie jest Twój dzień, nie przejmuj się, nie jesteś sama! Nie oskarżaj się, o to, że jesteś najgorsza, najgłupsza, że jesteś nieudacznikiem, bo tak nie jest. Brzmi okropnie banalnie, wiem, ale tak naprawdę nie jest, serio. Niektóre ciosy trzeba przyjąć na klatę, ale nie dać się przez nie powalić! 

Scarlett to chyba moja ulubiona bohaterka literacka -
piękna, mądra i silna, chociaż wcale nie miała łatwego
życia. "Pomyślę o tym jutro, jutro też jest dzień"



PS. A jeśli czujecie się tak jak ja dzisiaj, to polecam posłuchać klasyka let it be Beatles'ów. Krzepi :) 

sobota, 5 listopada 2016

Chlebek bananowy - śniadanie idealne

Hej dziewczyny! Witam Was po długiej przerwie - i bardzo za nią przepraszam, ale nadmiar szkolnych obowiązków trochę mnie przygniótł... Jednakże nie zamierzam zakończyć mojej przygody z blogiem, bo pokochałam to, wiem co chce Wam przekazać i chociaż brzmi to może górnolotnie - czuję, że jego pisanie to moja misja. Dlatego każdą wolniejszą chwilę będę wykorzystywała na nadrabianie zaległości, chociaż nie będzie to tak regularne jakbym chciała. Ponadto pamiętajcie, że oprócz bloga i facebooka, jestem też na instagramie, ostatnio tu trochę częściej (mój nick to oczywiście miedzy_nami_mowiac).

Tyle słowem wstępu, a teraz przejdźmy do konkretu! Jeśli jesteście ze mną już jakiś czas, to wiecie jak uwielbiam śniadania! A zwłaszcza te weekendowe! Chociaż sobota i niedzielna są dla mnie też dość pracowite, jednakże staram się chociaż trochę je sobie umilić :) A czy może być coś lepszego o pachnącego, mięciutkiego (ale nie zakalcowatego) i baaardzo zdrowego chlebka bananowego!

Wygląda niepozornie, ale sukces jest w prostocie!
Moje comfort food!


Składniki:

  • 3 dojrzałe banany (powinny mieć mocno brązową skórkę)
  • 1 jajko
  • 2 łyżki roztopionego oleju kokosowego
  • 1 łyżeczka przyprawy do piernika
  • ziarenka z 1/2 laski wanilii
  • i mąki: użyłam kokosowej, kukurydzianej i ryżowej, każdą odmierzyłam miarką 1/2 cup (100 ml, czyli trochę mniej niż pół szklanki)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • ewentualnie 2 łyżki jogurtu naturalnego, jeśli masa będzie zbyt sucha
Przygotowanie:
Banany rozgniatam razem z jajkiem, olejem i przyprawami. W innej misce mieszam mąki i proszek do pieczenia. Powoli dodaje suche składniki do mokrej masy i mieszam. Jeśli masa będzie bardzo sucha dodaje trochę jogurtu naturalnego (jeśli wolicie - możecie dodać mleczka kokosowego). Masę wkładamy do małej keksówki wyłożonej papierem do pieczenia lub silikonowej. Pieczemy ok. 30 min w 180*C (do "suchego patyczka").

Dodam tylko, że ten chlebek bananowy jest wspaniały podany z domowymi konfiturami (czeko-śliwka wymiata!) lub twarożkiem. 

sobota, 3 września 2016

Witaj szkoło! - czyli jak przetrwać rok szkolny i nie zwariować!

Kolejny rok szkolny rozpoczęty! Ja zawsze podchodzę do niego  z optymizmem i motywacją, a ten rok szkolny jest szczególny – bo już ostatni. Napawa mnie to pewna melancholią, radością i jednocześnie trochę mnie przeraża. Matura, która zdążyła urosnąć do miana wielkiego potwora czającego się na biednych śmiałków, którzy zmagali się ze szkołą przez 12 lat, wybór kierunku studiów… To wszystko z pewnością oznacza dużo pracy, ale przy dobrej organizacji nie ma się czego bać! Dlatego dzisiaj chciałabym przedstawić kilka moich sposobów na to jak przetrwać rok szkolny (a może osiągnąć nawet lepsze rezultaty niż tylko przetrwanie) i nie zwariować!


Kalendarz – dla mnie absolutna podstawa! To tutaj  zapisuje wszystkie sprawdziany, prace domowe, projekty i mogę być pewna, że nic mnie nie zaskoczy. Na początku weekendu zawsze sprawdzam co mnie czeka w nadchodzącym tygodniu i dzielę sobie czas na naukę. Dobrym sposobem jest ustalenie ile dokładnie czasu poświęcisz na dany przedmiot. Staraj się często zmieniać przedmioty, tak aby nie poczuć przytłoczenia, ale jednocześnie za każdym razem, gdy zamykasz daną książkę upewnij się, że zakończyłaś pewien etap, a nie tylko rozgrzebałaś go i odeszłaś od niego.

Warto stworzyć swój planner, w internecie 
znajdziecie mnóstwo inspiracji


Priorytety – jasne, powinniśmy się uczyć wszystkiego, ale nie sposób ogarną przy natłoku pracy wszystko. Dlatego na początku każdego tygodnia czy dnia wyznacz sobie najważniejsze i najtrudniejsze zadanie jakie powinnaś wykonać. Może to być klasówka z matmy, wypracowanie z polskiego czy projekt z biologii. Potraktuj ten wybór jednak uczciwie – niekoniecznie najważniejsza sprawa będzie najmilsza, ale jeśli podejdziesz do niej z pozytywnym nastawieniem na pewno dasz radę!


Nie tylko podręcznik – bardzo często wyjaśnienia z podręcznika nie trafiają do mnie. Nie pasuje mi ten język, a uproszczenia zastosowane przez autorów nie są logiczne. Jeśli masz podobne odczucia postaraj się zagłębić w inne książki, niekoniecznie podręczniki. Poszukaj w bibliotece książek nakierowanych na konkretny temat, dopytaj się nauczyciela jaką literaturę Ci poleca albo poradź się starszych kolegów. Pamiętaj – podręcznik to dość cienka książka, która ma pomieścić mnóstwo zagadnień – niemożliwe aby wszystkie było wyczerpująco i dokładnie opisane.

A może by tak pójść do biblioteki...


Nie tylko nauka – oczywiście dla większości z nas nauka jest priorytetem. I bardzo dobrze. Nie pozwól jednak na zaniedbanie swoich pasji. Podaruj sobie chociaż godzinę tygodniowo na oderwanie się od szkoły i realizację swojego hobby: może jest to rysunek, czytanie książek spoza kanonu lektur albo sport… Na pewno wiesz co Ci sprawi najwięcej przyjemności i pozwoli odpocząć.


A skoro mowa o sporcie…- postaraj się nie usuwać sportu ze swojego życia. Nawet jeśli masz ogrom nauki, staraj się przeplatać wysiłek umysłowy wysiłkiem fizycznym. Na pewno znasz ten stan, gdy nic już nie wchodzi do głowy, tekst zlewa się w jednolity potok słów. W takim momencie zamiast pić 10 kawę i zmuszać się do nauki, idź pobiegać! To może być nawet 15 – 30 min przewietrzenia, odpoczynku dla głowy. Gwarantuję – jak wrócisz nauka od razu przyjdzie Ci łatwiej, a i humor będzie lepszy, bo endorfiny zrobią swoje.


Nie bój się prosić o pomoc – z tym punktem mam duży problem, nie ukrywam. Mój perfekcjonizm często nie pozwala mi na przyznanie, że czegoś nie umiem. Ale jest to bardzo złe – to z czym Ty masz problem, dla kogoś może być bułka z masłem, a wytłumaczenie Ci nie będzie żadnym problemem. Co więcej, możliwe, że ta osoba kiedyś będzie potrzebowała w innej dziedzinie Twojej pomocy. Zatem śmiało, kiedy masz problem, proś o pomoc! Nikt sam się nie domyśli, że jej potrzebujesz. Ponadto, w szkole istnieje system konsultacji – każdy nauczyciel powinien wyznaczyć jedną godzinę w tygodniu na pomaganie uczniom, uzupełnienie braków.


Regularność i samodyscyplina – kolejna kluczowa kwestia. Zakuwanie dzień przed sprawdzianem i zarywanie nocy nie przyniesie dobrych efektów. Nawet jeśli uda Ci się zadać egzamin w taki sposób, gwarantuję, że już za tydzień nie będziesz nic pamiętała. Dlatego wyrób sobie nawyki regularnej pracy – wracasz do domu, jesz obiad i idziesz zrobić pracę domową. Po lekcji przejrzyj swoje notatki, zamiast bezmyślnie gapić się w przestrzeń w metrze, przeczytaj temat z podręcznika, który był tego dnia omawiany na lekcji. Wtedy nauka do sprawdzianu będzie tylko segregowaniem, przypomnieniem i rozszerzeniem wiedzy, którą już zdobyłaś, a nie histerycznym staraniem się nadrobienia zaległości.

Idolka <3



Nastawienie – często uczymy się, bo tak musimy, czeka nas sprawdzian, ale nie uświadamiamy sobie, tego jak nasze horyzonty poszerza zdobyta wiedza. Zamiast myśleć o tym, że musisz wykuć partię materiału do klasówki, zastanów się nad tym do czego przyda Ci się ta wiedza.  Może wykorzystasz ją w życiu zawodowym, a może będzie Ci potrzebna na co dzień (tak, wiem trudno sobie wyjaśnić konieczność nauki matematyki na poziomie wyższym niż szkoły podstawowej, jeśli nie łączysz z nią przyszłości)? Po prostu postaraj się ucieszyć tym, że w szkole możesz w darmowy i przystępny sposób dowiedzieć się tylu ciekawych rzeczy! 
foto: pinterest.com

czwartek, 25 sierpnia 2016

Onkobieg

Co byś odpowiedziała, gdyby spytano Cię czemu trenujesz? Dla zdrowia i dobrej formy, pięknej sylwetki, bo poprawia Ci to nastrój… Prawdopodobnie te powody jako pierwsze przychodzą do Twojej głowy. A czy myślałaś kiedyś o tym, że swoją sportową pasję możesz wykorzystać do pomagania innym? Jeśli podoba Ci się ten pomysł, koniecznie weź udział w tegorocznym Onkobiegu!


Co się kryje pod tą nazwą? Onkobieg to bieg jak żaden inny. Jego celem jest pomaganie osobom zmagającym się z nowotworami – mięsakami, a organizatorami są  Stowarzyszenie Pomocy Chorym na Mięsaki Sarcoma i Fundacja United Way Polska.



Na czym to polega? Zasady są proste – my biegamy/jeździmy na rolkach lub hulajnodze/chodzimy/ dookoła Centrum Onkologii w Warszawie (przy ul. Roentgena 5), a każde nasze okrążenie to pieniądze przekazane na rzecz chorych. Jedno okrążenie to 1350 m, a limit czasu to 60 min.


Dlaczego zachęcam Was do udziału? Bo przy niewielkim nakładzie pracy możemy pomóc innym! Prawdopodobnie, nawet gdybyście nie brały udziału w Onkobiegu i tak w ten piękny wrześniowy weekend udalibyście się na trening. Poza tym, atmosfera tego biegu jest zupełnie inna niż komercyjnych. Ludzie się uśmiechają, nie konkurują ze sobą, nie zabijają się dla jak najlepszej życiówki, ale mają wspólny cel – przebiec pokonać jak najwięcej okrążeń nie dla własnej ambicji, ale dlatego, bo chcą pomagać. Pondato,  Onkobieg to  wspaniała okazja dla osób, które nie trenują bardzo regularnie, nie wiedzą czy dadzą radę wystartować w swoim pierwszym biegu na 5 km, bo w każdej chwili można zrezygnować lub przejść do marszu.



Co? IX Onkobieg – Razem po zdrowie!
Gdzie? Centrum Onkologii - Instytut im. Marii Skłodowskiej Curie, ul. Roentgena 5, Warszawa
Kiedy? 4 września, rejestracja uczestników zacznie się o godz. 11.30 (pod centrum onkologii), udział w biegu jest darmowy



Mam nadzieję, że spotkamy się na trasie IX Onkobiegu! Zachęćcie swoim znajomych, rodziny i razem spędźmy miło czas pomagając innym! Mamy jeszcze trochę ponad tydzień na zbudowanie mistrzowskiej formy! Ja biorę się ostro za siebie, a Wy – wchodzicie w to? 
foto: https://www.facebook.com/onkobieg
więcej informacji znajdziecie tutaj

piątek, 19 sierpnia 2016

A gdyby tak pójść do Częstochowy...

Dla zdecydowanej większości ludzi wakacje kojarzą się z czasem leżenia na plaży z drinkiem z palemką, ofertą  all inclusive, komercją, zgiełkiem turystów. Jednakże niektórzy czują potrzebę głębszej refleksji nad swoim życiem, duchowego wyciszenia i uporządkowania swojego wnętrza i wsłuchania się w głos Boga. Ja właśnie miałam taką potrzebę w tym roku i z tego powodu wybrałam się na moją pierwsza w życiu pielgrzymkę.


a wygląda to mniej więcej tak! :) 
foto: www.wapm.waw.pl

Wybrałam Warszawską Akademicką Pielgrzymkę Metropolitalną. Zadecydowało o tym kilka czynników – moje miejsce zamieszkania, chęć spotkania ciekawych, myślących podobnie jak ja młodych ludzi oraz urokliwa trasa wyznaczana przez polskie sanktuaria. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że był to wspaniały wybór!

Nie ukrywam, że bardzo obawiałam się tej pielgrzymki. Chociaż kondycję mam niezłą bałam się czy podołam iść cały dzień raz w deszczu, innym razem podczas trzydziestostopniowego upału, czy dam sobie radę z organizacją, zachowaniem higieny, czy w ogóle coś zmieni ten czas, czy znajdę nić porozumienia z innymi. Chociaż nie było łatwo – praktycznie każdego dnia miewałam kryzysy i obiecywałam sobie, że dziś wieczorem wracam do domu, dzięki wsparciu braci i sióstr (bo tak zwracamy się do siebie na pielgrzymce), i co najważniejsze – dzięki wsparciu Wszechmocnego, dałam radę i każdego wieczoru dziękowałam za to, że ostatecznie nie zrezygnowałam. Nie będę ukrywać, że byłam bardzo zmęczona, nogi odmawiały posłuszeństwa, w głowie toczyła się mentalna walka, to tak naprawdę wypoczęłam, tak jak dawno nie miałam okazji. Po prostu mogłam oderwać się od codzienności, rutyny, wygód i czerpać z tego radość, cieszyć się z drobnych rzeczy, takich jak: życzliwości spotkanych ludzi, ciepłej wody czy kubka ciepłej zupy.


hasło tegorocznej WAPM to "Effatha - otwórz się"
foto: www.wapm.waw.pl


W dzisiejszym świecie zabiegamy o wiele różnych spraw, tak że zapominamy o tym co jest tak  naprawdę dla nas ważne. Staramy się dopasować do innych, iść na łatwiznę. Pielgrzymka była dla mnie czasem przełomu w tej sprawie – w końcu mogłam choć w pewnym stopniu poznać siebie, zmienić się lub właściwie wrócić do prawdziwości i zyskałam wewnętrzną siłę na resztę życia. Tu nie musisz przejmować się swoim wyglądem, nie musicie starać się nikomu imponować. Nie musisz się peszyć i ściszać głosu, gdy jesteś szczęśliwy i masz ochotę głośno śpiewać. Nie musisz się troszczyć o błahe w gruncie rzeczy sprawy, żyjesz na granicy świata fizycznego – ziemskiego i duchowego nieba.


Jeśli gdzieś wewnątrz swojego serca czujecie potrzebę zmiany i wyruszenia na pielgrzymi szlak, nie opierajcie się! Pomyślcie o tym czemu to chcecie zrobić, o swoich intencjach, załóżcie skarpety i sandały i ruszajcie! Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to post skierowany do Was wszystkich, wiem, że nie wszyscy wierzą i podzielają podobne wartości. Jednak bardzo chciałam na moim blogu podzielić się, jak wcześniej obiecywałam, moimi doświadczeniami i wartościami. Mam nadzieję, że i wśród Was znajdę jakąś bratnią duszę! 

wtorek, 2 sierpnia 2016

Perfekcjonizm - zaleta czy pułapka?

Idealna uczennica, córka, dziewczyna… Wieczne pragnienie wykonania każdego zadania w 110%. I myśli typu: „Przecież wszyscy na mnie liczą, nie mogę ich zawieźć”, „mogę sama doprowadzić moje życie i wszystko co mnie dotyczy do perfekcji”. To z pewnością oznaki perfekcjonizmu, który często wydaje się być cechą pożądaną, jednak w rzeczywistości jest to groźna pułapka.
Zacznijmy od postawienia sprawy jasno: nikt nie jest idealny, każdy ma kompleksy, wady i niemożliwe jest ich całkowite wyeliminowanie. I co ważniejsze: nie ma w tym nic złego. Oczywiście, warto się doskonalić, starać się osiągać lepsze wyniki, być po prostu lepszym człowiekiem, ale nie powinno się robić tego za wszelką cenę. Nie zrozumcie mnie źle – nie namawiam Was do bylejakość. Wykonujcie sumiennie swoje zadania, starcajcie się, ale nie kosztem zdrowia psychicznego i fizycznego.

Dokładnie!


Perfekcjonizm jest pułapką – wiemy, że nam szkodzi, jednak nie zrywamy z nim, bo lubimy pochwały za dobrze wykonane zadania. Niestety, konsekwencje mogą być tragiczne: nie umiemy odpoczywać, pozwalać sobie na gorszy dzień, wyluzować się. Dotyczy to w zasadzie każdej płaszczyzny życia – szkoła, dom, znajomi, zdrowy tryb życia. Chciałabym was przestrzec szczególnie przed tą ostatnią – oczekiwanie bardzo szybkich efektów, trzymanie się kurczowo diety, nieodpuszczanie treningów jest tylko o krok od zaburzeń odżywiania. Dlatego, pamiętajcie proszę, że czasem warto zjeść coś pysznego na co macie ochotę czy odpuścić trening. Świat się od tego nie zawali, a możliwe, że poprawi się wasze samopoczucie :) 




Wiem, że brzmi to banalnie, ale w życiu powinnyśmy znaleźć równowagę. Nauczyć się rozgraniczać czas pracy i odpoczynku. Po prostu podchodźcie do siebie z miłością i nie katujcie się, nie dostarczajcie sobie problemów, lecz odciążajcie się. Szczególnie teraz, w wakacje, pozwólcie sobie na odpoczynek, zrzucenie presji szkoły czy pracy. Ćwiczcie dla przyjemności, jedźcie zdrowo z przekonania, że jest to dobre dla waszego organizmu, a nie z obsesyjnego pragnienia uzyskania idealnej sylwetki, bo za pewne zawsze znajdzie się coś, co nie będzie się w Was podobało. Bądźcie dobrymi ludźmi, ideały i tak nie istnieją. I uśmiechajcie się do siebie samych w duchu :)

Przydatna ściągawka, dla nieumiejących 
odpoczywać


Fotos: pinterest.com